W niedzielny wieczór Polki stanęły na najwyższym stopniu podium halowego mundialu, rozgrywanego w chorwackim Porecu. W finale pokonały Austrię 1:0. Takiego sukcesu polska reprezentacja nie odniosła ani w odmianie halowej, ani na otwartych boiskach. Kilkanaście lat temu męska reprezentacja była na topie, ale trzykrotnie w finale halowych MŚ przegrywała z Niemcami.
"Pokazaliśmy wszystkim, że tak mały hokejowo kraj może zostać mistrzem świata. Nie chcę rzucać liczbami, ale reprezentację buduję z kilkudziesięciu seniorek grających regularnie w klubach" – przyznał selekcjoner.
Rachwalski liczy, że tak ogromny sukces przyniesie profity przede wszystkim samej dyscyplinie, która nie jest zbyt popularna, a uprawia się ją w zaledwie kilku ośrodkach w kraju.
"Mam nadzieję, że ten tytuł będzie inspiracją dla przyszłych pokoleń, ale także dla zawodniczek walczących o powołania i trenerów grup młodzieżowych. Nie ukrywam, że traktujemy też to jako kartę przetargową dla popularyzacji dyscypliny w Polsce. Po ostatnich dniach to już mi się nie chce gadać o hokeju, natomiast mam świadomość, że to zainteresowanie naszą reprezentacją będzie większe. Dlatego warto wykorzystać ten moment i +wycisnąć+ z tego sukcesu jak najwięcej, także po kątem medialnym" – podkreślił.
Rachwalski w lipcu ubiegłego roku ponownie objął reprezentację Polski. Z funkcji selekcjonera zrezygnował siedem lat temu - został wówczas szefem wydziału wyszkolenia Polskiego Związku Hokeja na Trawie. Miesiąc temu z kadrą U-21 zdobył wicemistrzostwo Europy, a przed chorwackim mundialem po cichu liczył na medal, ale raczej nie złoty.
"Szczerze mówiąc, to na początku mistrzostw nie spodziewałem się, że możemy zdobyć złoto. Ale gdy stawialiśmy kolejne kroki i jak się pewne historie układały na tym turnieju, to ta wiara była coraz większa i ten scenariusz coraz bardziej realny. Uwierzyłem, że możemy to zrobić, kiedy Niemki w półfinale przegrały z Austriaczkami, a my właśnie wchodziliśmy na boisko na mecz o finał z Czeszkami. Pomyślałem, że to był właśnie taki moment, że albo zrobimy to teraz, albo nigdy" - przyznał szkoleniowiec.
Jak dodał, w finale pomogło trochę szczęście, którego czasami brakowało podczas innych meczów, czy w ważnych turniejach. Samo szczęście jednak nie było kluczem do sukcesu - zdaniem Rachwalskiego o zwycięstwach decydowała konsekwencja, determinacja i poświęcenie w defensywie.
"Wiedziałem, jakie kluczowe elementy będą decydować na tych mistrzostwach - to obrona i stałe fragmenty gry. Byliśmy jedyną niepokonaną drużyną w tym turnieju – zanotowaliśmy pięć zwycięstw i tylko jeden remis. Może te zwycięstwa nie były spektakularne, ale wystarczające. Straciliśmy najmniej goli w całej imprezie, ale trzeba też podkreślić fenomenalną dyspozycję Marty Kucharskiej. To, że ona nie otrzymała wyróżnienia jako najlepsza bramkarka mundialu, to dla mnie trochę przedziwna historia" - skomentował.
Nagroda MVP mistrzostw trafiła natomiast do Marleny Rybachy, która po meczu półfinałowym przyznała, że jest to prawdopodobnie ostatni duży turniej z jej udziałem. 37-letnia kapitan reprezentacji przymierza się do zakończenia kariery.
"Marlena przez tyle lat grania pokazała niesamowite przywiązanie do barw narodowych i dumę z reprezentowania Polski. W trakcie mistrzostw trzykrotnie została wyróżniona najlepszą zawodniczką meczu. Ona daje ogromną stabilizację drużynie. Mając ją na boisku, wzbudzamy dość duży respekt wśród naszych rywali. Dlatego wiele zespołów starało się grać z nami ostrożnie, nie wchodziło w otwartą rywalizację, bo wiedziało, czym się to może skończyć" - tłumaczył opiekun biało-czerwonych, który jednocześnie wierzy, że jeszcze przynajmniej w tym roku będzie mógł liczyć na swoją liderkę.
"Rok temu jechałem do Berlina na mistrzostwa Europy (Polki zdobyły srebrny medal – PAP) z grawertonem, żeby jej podziękować za całą karierę reprezentacyjną. A ona wówczas mi powiedziała, że mam to zostawić, bo na razie zamierza grać dalej. Liczę, że Marlena jeszcze nam pomoże" – przyznał.
Szkoleniowiec chwalił też młode hokeistki, które w przyszłości powinny stanowić o sile reprezentacji.
"Czeka nas niedługo zmiana pokoleniowa, co może oznaczać spadek jakościowy. Mamy natomiast utalentowaną grupę zawodniczek, niektóre dopiero zadebiutowały w kadrze. Marlena na swój największy sukces pracowała ponad 20 lat. Natomiast świetny turniej rozegrała Jagoda Arciszewska, ma dopiero 17 lat i jest już mistrzynią świata. Warto też wspomnieć o innej zawodniczce, 20-letniej Marcie Czujewicz, która wciąż jest też młodzieżową reprezentantką kraju" - zaznaczył.
Hokej halowy nie przez wszystkie kraje traktowany jest "na poważnie". Niektóre reprezentacje z Wysp Brytyjskich rywalizują w zawodach międzynarodowych, ale nie odnoszą sukcesów. Podobnie jak Francja czy Hiszpania. Natomiast Holandia, jeden z najbardziej "hokejowych" krajów, decyzją rodzimej federacji sprzed dwóch lat zrezygnowała ze startów w halowych mistrzostwach Europy czy świata. Polkom przyszło się jednak zmierzyć z silnymi zespołami Belgii, Czech czy Austrii, a Rachwalski wierzy, że ten sukces przełoży się na grę na otwartych boiskach.
"Taki turnieje to jest cały czas rywalizowanie na wysokim poziomie i przekraczanie pewnych granic. Dziewczyny grały pod dużą presją i pokazały takie cechy jak racjonalizm, świadomość, co zrobić na boisku. To jest coś, co jest niezbędne w hali, ale także na boiskach otwartych. W halowej odmianie tej przestrzeni i czasu na podjęcie decyzji jest mniej, niż ma to miejsce w klasycznym hokeju" - tłumaczył.
Teraz priorytetem dla Rachwalskiego i jego podopiecznych będzie rywalizacja w olimpijskiej odmianie hokeja. Docelową imprezą są mistrzostwa Europy drugiej dywizji, które na przełomie lipca i sierpnia odbędą się w Gnieźnie. Biało-czerwone chcą powalczyć o awans do elity, a szansa jest duża, bowiem europejska federacja postanowiła zwiększyć liczbę uczestników z ośmiu do dwunastu.
"W Gnieźnie awansując do finału turnieju, mamy automatyczny awans do elity. W przypadku niepowodzenia, drugą szansą będą przyszłoroczne kwalifikacje. Gra w mistrzostwach Europy pierwszej dywizji jest dużą szansą rozwoju dla naszej reprezentacji, bo wówczas regularnie będziemy rywalizować z najlepszymi drużynami z naszego kontynentu" – podsumował selekcjoner.(PAP)